niedziela, 15 kwietnia 2012

Byle przeżyć...

     Witam. Jest gorzej niż może być. Wszystko, dosłownie wszystko się jebie! Jak można żyć?! Ja już nie potrafię, nie umiem. Chciałabym się zabić. Oszczędziłabym cierpienia sobie i innym. Dlaczego innym? Bo lubię się wygadać. Zasypuję ludzi sowimi problemami mimo, że mają swoje. Źle robię wiem, ale nie mogę z kimś nie rozmawiać o tym. Najbardziej męczę Maję. Przepraszam kochana, ale wiesz, że cierpię. ;( I dziękuję Ci bardzo, że za wszelką cenę chcesz mi pomóc. Uwierz, doceniam to i nie poradziłabym sobie bez Ciebie. Gdyby nie ty, nie było by mnie już na świecie. Jestem słaba. każdy człowiek z natury jest słaby.
     A co dzisiaj robiłam? Chodziłam po ulicach nie bardzo wiedząc co mam ze sobą zrobić. Głupie załamanie. Rozsypałam się. Chodziłam w kawałkach dołując się jeszcze bardziej przez mijających mnie szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi. Jak można się cieszyć z takiej zwykłej codzienności? Nie rozumiem, nie rozumiem tych wszystkich ludzi. Puściłam sobie w słuchawkach muzykę, prosty rap. Tak zwyczajnie się uśmiechnęłam. Chwilowe szczęście. To nie jest tak, że jak słucham muzyki to odbiegam od rzeczywistości. Ja słuchając rapu ją poznaje i uśmiecham się bo wiem, że ze mną nie jest aż tak źle, że ludzie mają większe problemy i żyją. Może są silniejsi, może ja jestem słabsza od reszty świata? Cieszyłam się muzyką, słuchałam o czym nawijają w kawałkach, wczuwałam się w bit i tak chodziłam po ulicach. Chciałam się żucić pod samochód, ale zdążył zahamować. Dlaczego? Mogłeś dodać jeszcze gazu, rozjechać mnie tak żeby zostały tylko kawałki mojego ciała. Spotkałam mojego kolegę, porozmawiałam z nim. Zapytał mnie, nie wiedząc, że jestem załamana jak się czuje, co u mnie w ogóle. Nie od powiedziałam, popłakałam się, a on mnie po prostu przytulił i powiedział "aha". Siedliśmy na ławkę, wszystko mu opowiedziałam. Skłamałam mówiąc, że sobie poradzę, że przecież będzie dobrze. Dlaczego trzeba kłamać? Właściwie nie musiałam, ale nie chciałam go martwić. To mój dobry kumpel, wiedziałam, że by się przejął. ale no właśnie "dobry kumpel", który mnie idealnie zna. Wiedział, że sobie nie poradzę. Padał deszcz, a my mimo wszystko siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy. Przyglądał mi się uśmiechając się. Powiedział, że będzie dobrze, że wyjdę z tego. Ale u mnie był to stan obojętności. Nie obchodzi mnie czy wyjdę z tego czy nie. Chciałam pójść na cmentarz,, ale nie chciał mnie tam zabrać. Bał się, że zechcę już tam zostać na zawsze, w głębokim dole, trumnie przykrytej kwiatami. Nie mylił się. "Niekiedy mam wrażenie, że przegrałam swoją walkę o życie, chociaż żyję." Wróciłam do domu niedawno i pisze to. Chciałabym podziękować Łukaszowi za to, że mi tak dzisiaj pomógł. Wiem, że to czytasz. :) Dziękuję ;* 


"Sposób na przetrwanie - milczenie.
Sposób na życie - przetrwanie.
Sposób na milczenie - śmierć"


     Tyle na dzisiaj. Trzymajcie się, nie to co ja.

Brak komentarzy: